Siedziałam w Peltarch przy ratuszu, obok cichego Elfa i flirtującego barda półorka kiedy magia się wydarzyła. Usłyszeliśmy śpiew ptaków.
Następnie Liście opadły na zegar słoneczny, wzbiły się chmurą i przemieściły lekko.. Rzuciłam prosty czar wykrycia magii i jakoś wyczułam magię natury.. "To piękny znak", dodałam. "Magia natury, mam nadzieję że Życia. I Długowieczności."
Litery pojawiły się, wypisane w języku wspólnym. Przemieściły się powoli, dziwacznie na początku, i stały się czyste i szybkie.
"T U M I D O B R Z E"
Przemieściły się jak woda, wyczekując.
Nie mogłam oprzeć się pokusie, więc sięgnęłam otwartymi dłońmi w kierunku Liści, aby móc zebrać je jak kapiącą wodę, a następnie ofiarowałam to doświadczenie Bogini Mocy Tajemnej, Bogini Ognistej Miłości, i Bogini Księżyca, Piękna.
Elf zapytał: "Kim jesteś" ?
Wirujące liście pojawiły się znowu:
"J E R R I C K"
"T U M I D O B R Z E"
Półork skomentował: "Te wirujące liście to jakaś tajemna magia według mnie"
Liście opuściły Elfa, zamiotły dookoła raz jeszcze, zatańczyły wokół mnie. Nasępnie wystrzeliły w górę ku niebu, tworząc jakby filar.
"To miłe. Mamy kochającą uwazność. I wszyscy to doceniają. A więc i ja." miałam do powiedzenia.
Później doświadczyłam dobrego samopoczucia, jak ciepłej bryzy w chłodny dzień. Osunęłam się jakoś lekko na trawę, z otwartymi ramionami. Uśmiechnęłam się lekko na liście. Widzę magię wszędzie ostatnio...
"J E S T E M G Ó R Ą"
Musiał się napalić czegoś dobrego... I miało to skutki uboczne. Nie omieszkałam wspomnieć o tym na głos.
Elf zapytał: "Czy Jerrick jest martwy"?
Liście odpowiedziały: "J A Ż Y J Ę"
Tak, on żyje i jest mu dobrze. I ma władzę nad liśćmi.
"I W I Ę C E J"
Czułam się zbyt dobrze aby wstać. Poczułam pozytywną, życzliwą obecność gdy ciężkie westchnięcie wiatru rozbrzmiało przy ratuszu, rozpraszając liście, dmuchając w fryzury, zostawiając jednak kota Elfa nietkniętego. Poczułam magię wszędzie, ale mnie opuściła... Półork wspomniał że byłaby to wspaniała pieśń. I nagle jej nie ma, odcięta nagle i niespodziewanie. Magia natury po prostu odeszła.
Jerrick, druid był gdzieś indziej, o wiele lepiej mu tam wydawało by się.
Poczułam to dobrze, jakoś, gdyż doświadczyłam miłej obecności. Jakoś. Lekko magicznie, nie wiadomo jak, Jakoś. Było dobrze nawet gdy było go brak. Jakoś. Elf myślał że był to zaszyfrowany komunikat ale to nie to, był gdzieś, poszedł, ale wciąż mogliśmy doświadczyć jego obecności poprzez magię natury.
Uliczna Sztuka Zamiatania Liści opuściła nas. Artystycznie. Ale odczuliśmy obecność jakoś. Nie było tak źle. Jakoś. Półork zaczął stroić yarting i komponować pieśń, a następnie zerwał się i pobiegł gdzieś.
A więc Jerrick nie był martwy, gdziekolwiek by był. Pokazał nam to. Był górą. Widzieliśmy znaki. Liście nam je powiedziały. Jakoś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz